Druga polska edycja Scrum Days rozpoczęła się 12 maja, trwała dwa dni i od wejścia było widać udoskonalenia. Konferencja była zorganizowana bardzo sprawnie: szybka rejestracja, dobrze oznaczone sale, sprawna obsługa i duża liczba punktów kawowych pozwoliły na efektywne wykorzystanie czasu. Prelekcje odbywały się równolegle w kilku ścieżkach: process, experience, product oraz executive, a sztywne i restrykcyjnie przestrzegane time-boxy umożliwiały swobodne przechodzenie z jednej na drugą.
Na pochwałę zasługuje ponowne wykorzystanie sprawdzonego rok temu pomysłu rozróżnienia uczestników profilami zawodowymi poprzez zastosowanie różnego koloru smyczy. Zabieg ten, wraz z powtórzonym Puzzle Game pozytywnie wpłynął na networking.
Oto jak w tym roku Zwinna Łódź zaznaczyła swoją obecność na konferencji.
DZIEŃ 1
Równo o 9:00 główni organizatorzy, Kate Terlecka i Tomek Włodarek, energicznie przywitali przybyłych gości i bez zbędnego przeciągania oddali głos Lindzie Rising. Kto spodziewał się pogaduszek o retrospektywach, skalowaniu, czy w ogóle Scrumie ten się srogo zawiódł. Pani, mogąca wyglądać na miłą staruszkę sprzedającą na targu ogórki ze swojej działki, pięknie wzniosła się ponad niskopoziomowe techniki i opowiadała o potędzę (zwinnego) umysłu. Wszystko to, mimo statusu keynote, w wymagającym 18-sto minutowym ograniczeniu czasowym. Dla wielu było to za mało – na szczęście organizatorzy przewidzieli ten niedosyt i Linda miała jeszcze 40 dodatkowych minut na osobnej ścieżce: Experience.
Przedpołudniowa sesja zaczęła się intensywnie. Jakub Szczepanik w wystąpieniu „Stop Doing Projects Using Scrum” przedstawił zagrożenia wynikające z realizacji projektów w Scrumie i trafnie porównał go do samochodu sportowego. Daniil Lanovyi w prezentacji „How do I Tell My Boss I Want to Be a Product Owner” podpowiedział kiedy możemy stać się dobrym Product Ownerem. Zdaniem Daniila przed podjęciem wyzwania należy: zidentyfikować problemy rynku, poznać produkt, posiadać zdolność myślenia strategicznego, być liderem i dawać inspiracje, zbudować relacje, znaleźć mentora i nauczyć się zarządzać produktem.
Naszą uwagę przyciągnęło również wystąpienie Wojciecha Busiela („Group i anti-group”), podczas którego przedstawił 7 etapów w rozwoju grupy w podejściu psychodynamicznym: orientacja i zależność, różnicowanie, kryzys odpowiedzialności, atak na lidera, omnipotencja, realne możliwości grupy, kończenie i separacja. Ewidentnie najtrudniejszym etapem dla lidera występującego w roli autorytetu jest atak na jego osobę.
Kto nie rozbudził się przedpołudniową kawą i trafił na warsztat „Visualizations in Scrum” prowadzony przez grupę na czele której stała Gabriela Borowczyk, z pewnością nie potrzebował dodatkowych pobudzaczy. Sala Concerto wypełniła się po brzegi tak, brakło miejsc, a co za tym idzie przygotowanych dla uczestników outliner’ów.
Cały materiał szkoleniowy był narysowany, a prowadząca z wielką łatwością opowiadała o tym jak codzienne spotkania mogą być umilane poprzez stosowanie niecodziennej wizualizacji. W mojej ocenie szczególna pochwała należy się Gabrieli za zdolność przekonywania ludzi do tego, że wszyscy potrafią rysować. Robiła to tak skutecznie, że „ponadprogramowi” uczestnicy sięgali po długopisy i zawzięcie ze wszystkimi uczyli się wyrażać emocje za pomocą kilku kresek. Choć posługiwanie się długopisem nie było tak efektowne jak kreślenie outliner’em, wszyscy dobrze się bawili i rozwijali swoje artystyczne umiejętności. Ten punkt konferencji miał potencjał do tego, żeby trwać dłużej.
W prezentacji „Telling better stories” David Evans przestrzegał przed kopiowaniem szablonów. David rozpracował standardowy szablon User Story uznając go za błędny ze względu na to, że najważniejszym jest w nim „osoba” i „rozwiązanie” a nie zdefiniowanie realnego problemu. W podsumowaniu pod ocenę poddał własne alternatywy dla standardowego szablonu.
Po lunchu był czas dla niewyczerpanych tematów oraz własnych inicjatyw na open space. Przygotowanych zostało 25 slotów, które w całości zostały wypełnione tematami. Był to bardzo mocny punkt konferencji trwający aż do wieczornej popijawy zwanej “garden party”.
DZIEŃ 2
Drugi dzień, niepechowy mimo że był to piątek trzynastego, otwierał Gunther Verheyen z prezentacją na temat dojrzałości Scrum. Ładne, “gęste”, z podkreśleniem że w tym wszystkim niezmiennie chodzi o to, by co sprint robić gotowy soft. Tak jak w przypadku Lindy, wątek można było kontynuować z Gunterem na sesji Q&A. Z kilku ciekawych aspektów, warto wymienić podkreślenie iż również w skalowaniu istotnym jest robienie co sprint rzeczy gotowych – grupowanie zespołów tego nie zmienia. Kwestia zespołów feature’owych czy komponentowych jest drugorzędną – pierwsze wymagają dodatkowego wysiłku, za to prościej jest się im synchronizować.
Tego dnia odbywał się też Executive Track dla wąskiej grupy właścicieli czarnych pasów smyczy – gości zajmujących pozycję CxO. Wśród prezenterów znajdowali się m.in. Krzysztof Dąbrowski (mBank, Allegro) czy Wojciech Burkot (Allegro, Google). W kuluarach słychać było dużo dobrego o merytoryce tej ścieżki. Chyba najwyższy czas sformalizować Zwinną Łódź i nominować członków grupy na poziom CxO, by w przyszłym roku móc wziąć udział w konferencji w pełnym wymiarze.
Po lunchu uczestnicy mieli możliwość wzięcia udziału w jednym z sześciu trzygodzinnych warsztatów m. in. o podejmowaniu decyzji (na bazie NLP), grze w rozwijanie produktu, czy o coachingu zespołowym.
Warsztaty zakończyły Polskie Dni Scrum'a 2016.
ZWINNOŁÓDZKI AKCENT
Spory tłum zgromadziło czwartkowe wystąpienie Radka Lonta („SM Service to the organization – YEAH, RIGHT…”), który w czasie prezentacji prelegentów podstępnie zmanipulował całą salę oferując rozluźniający masaż ramion. Szybkie networkingowe ćwiczenie skruszyło pewnie pierwsze bariery pomiędzy uczestnikami konferencji, a ciekawa zapowiedź przełożyła się w równie ciekawą, bezslajdową prezentację. Używając zdolności aktorskich, kilku flipchartowych arkuszy, paru atrybutów korporacyjnych osobowości oraz krzeseł opowiedział o swoich doświadczeniach w doprowadzeniu do usłyszenia głosu ScrumMastera w firmie. Wprowadzając spory ruch na scenie poprzez ustawianie krzeseł dla wyimaginowanego zespołu, opowiadział o różnych metodach moderowania spotkań wzorując się m. in. na governance meeting znanym z Holokracji, metodzie Kepner-Tragoe, czy procesie twórczym Disneya.
Natomiast w piątek ZwinnoŁódzki akcent podtrzymał Daniel Rurarz. W prezentacji „Scaling Retrospectives” zdecydował się opowiedzieć jak w roli Scrum Mastera zmagał się z „kuchennymi narzekaniami”, które nie pojawiały się na retrospekcjach. Daniel opowiedział m. in. o swoich doświadczeniach ze skalowaniem retrospekcji rodem z metod skalowania organizacji (jak SAFe, Nexus), pomyśle na retrospekcję Product Ownerów, czy wreszcie podzielił się wnioskami z eksperymentu futurospekcji, który wykonał na tworzącym się zespole. Każdy z uczestników miał napisać list z podziękowaniami dla osób zaangażowanych w projekt. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że list był pisany w przyszłości. Dzięki temu jeszcze przed porządnym rozkręceniem projektu udało się zebrać oczekiwania zespołu. Prezentacja Daniela budziła na tyle skrajne emocje uczestników, że często natrafiałem na dyskusje o niej podczas lunchu. Jedni byli bardzo zadowoleni, inni oczekiwali więcej o samym skalowaniu. Być może tytuł nie oddawał do końca tematu. Kontrowersjom jednak nie ma się co dziwić po tym jak dzień wcześniej w sesji Open Space Daniel zorganizował dyskusję #noProductOwner, w czasie której prowokował uczestników tezami o zbędności Product Owner’a w zespole.
NA ZAKOŃCZENIE
Czy warto było się wybrać na ScrumDays w tym roku? Napewno.
Silni główni mówcy, róźnorodne tematy, wiele ścieżek, krótkie kolejki podczas obiadu Mimo dość sporej ilości uczestników (ponad 200) udało się zachować całkiem kameralne wydarzenie, gdzie w miłej atmosferze można było rozprawiać na mniej lub bardziej zawiłe tematy.
Bartosz Janowski, Jakub Cieślewicz
w imieniu Zespołu Zwinnej Łodzi.
Redakcja: Jakub Cieślewicz, Radek Lont